Z MARKIEM TORLĄ rozmawia TOMASZ ZEMBRZUSKI

 

Marek Torla – działacz PiS w województwie podkarpackim. W polityce aktywny od 2005 roku, kiedy to jako wolontariusz rozpoczął współpracę z ówczesnym kandydatem na urząd Prezydenta RP – Lechem Kaczyńskim. Po wygranej Lecha Kaczyńskiego kontynuował współpracę z Prezydentem jako jego zapowiadający. Obecnie jest członkiem Forum Młodych PiS w Rzeszowie.

 


Marek Torla z bratem Lecha Kaczyńskiego – Jarosławem

 

Jest Pan młodym człowiekiem, bardzo zaangażowanym w działalność polityczną. Jaki jest powód owej aktywności?

Powodem mojego zaangażowania jest to, że my, młodzi ludzie, widzimy, jak źle dzieje się w naszej ojczyźnie. Chcemy zadbać o swoją przyszłość, o to, co będzie w Polsce za 20, 30 czy 50 lat. Obecna władza rządzi źle. Nie mamy prawie w ogóle polskiego przemysłu, majątek państwowy sprzedawany jest za połowę swojej wartości. Służba zdrowia nie działa prawidłowo, aby dostać się do lekarza trzeba nieraz zapisywać się na wizyty prywatnie. Trudna sytuacja jest także na rynku pracy, młodzi ludzie mają coraz ciężej ze znalezieniem zatrudnienia. Wielu moich znajomych myśli ponownie o emigracji zarobkowej za granicę. W Polsce nie ma zupełnie perspektyw na przyszłość. Nie o taki kraj walczyli nasi dziadkowie i pradziadkowie.
Pierwsze kroki w polityce zacząłem stawiać w bardzo młodym wieku, pod pieczą Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wspierałem naszego Prezydenta w jego działaniach, gdy jeszcze żył. Moja działalność polityczna szczególnie nasiliła się po 10 kwietnia 2010 roku. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi wówczas do głowy, to: „Trzeba kontynuować to, co robił śp. Prezydent Lech Kaczyński”.

Po kampanii prezydenckiej współpracował Pan z Prezydentem Lechem Kaczyńskim. Czym zajmował się Pan pomagając Prezydentowi? Na czym konkretnie polegał Pana wkład w działalność publiczną głowy państwa?

Tak, współpracowałem z Prezydentem Lechem Kaczyńskim od 2005 roku. Działalność rozpoczynałem od rozwieszania plakatów, ulotek – wtedy jeszcze kandydata na urząd Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. W tamtym czasie warto było poprzeć Lecha Kaczyńskiego i głęboko wierzę, że gdyby nie Smoleńsk, to nadal byłby on Prezydentem.
Po wygranych wyborach prezydenckich pełniłem funkcję zapowiadającego Prezydenta RP w województwie podkarpackim, okazyjnie również w innych województwach. Mój wkład w działalność publiczną polegał na tym, że starałem się kultywować wartości, które chciał nam poprzez swoją działalność przekazywać śp. Prezydent. Kultywowałem to wśród młodych i starszych – zresztą, robię to do dziś.

Jakie są, Pana zdaniem, największe osiągnięcia prezydentury Lecha Kaczyńskiego? Co zostanie po nim zapamiętane?

Największe osiągnięcia prezydentury to na przykład polityka historyczna i to należy docenić. Należy pamiętać, że Lech Kaczyński, jako jedyny prezydent po 1989 roku, i to go rzeczywiście wyróżniało, prowadził politykę historyczną, opierał wszystko na dziejach naszego narodu. Do jego osiągnięć zaliczę przede wszystkim powstanie Muzeum Powstania Warszawskiego, które do dziś służy ludziom. Prezydent dużą wagę przywiązywał do propagowania polskiej historii, między innymi organizując uroczyste obchody rocznic państwowych. Prowadził też politykę odznaczeń – upamiętniał osoby zasłużone dla państwa polskiego, a nieraz zapomniane.
W kontekście europejskim, Prezydent Kaczyński w sierpniu 2008 roku zorganizował wyprawę do ogarniętej wojną Gruzji. Pamiętam słowa naszego Prezydenta wypowiedziane wówczas na placu w Tbilisi: „Jesteśmy tutaj przywódcy pięciu państw. My mówimy nie, my się nie boimy Rosji”. Prezydent tłumaczył, że czasy rosyjskiego imperializmu skończyły się raz na zawsze. Powiedział głośne i stanowcze „nie” agresji rosyjskiej na Gruzję. Rosja nie miała bowiem prawa dominować nad niepodległym, demokratycznym, suwerennym państwem. Świat musiał na to reagować. Prezydent Lech Kaczyński w półtora dnia zorganizował wizytę najważniejszych przywódców państw Europy Środkowo-Wschodniej. Nikt nie dowierzał, że to się uda, a jednak. Jak powiedział Maciej Łopiński, Lech Kaczyński zatrzymał w Gruzji rosyjskie czołgi. Gdyby nie on, kto wie, czy nie doszłoby tam to rozlewu krwi i nie obyłoby się bez tysięcy ofiar śmiertelnych.
W polityce zagranicznej Prezydent Lech Kaczyński był zwolennikiem tzw. koncepcji jagiellońskiej, czyli prowadzenia polityki zagranicznej z odwołaniem do tradycji narodowej, do obrony polskiej racji stanu. Prezydent Kaczyński dążył do budowy sojuszu państw Europy Środkowo-Wschodniej. Uważał, że silny blok byłych państw postkomunistycznych może zyskać większe znaczenie i silniejszy głos w strukturach UE. Oprócz tego dążył też do zacieśnienia współpracy z państwami kaukaskimi, krajami tzw. BUMAGI, czyli Białorusi, Ukrainy, Mołdawii, Azerbejdżanu, Gruzji i Armenii. Ta strategia zbudowana była na tradycyjnym polskim myśleniu geopolitycznym, którego korzenie sięgają właśnie czasów jagiellońskich.

Jaki Prezydent Lech Kaczyński był prywatnie? Jak się z nim Panu współpracowało?

Prezydent Kaczyński był człowiekiem bardzo towarzyskim. Pamiętam doskonale, że bardzo lubił rozmawiać na temat historii Polski. Zaczynał, nagle pojawiała się data lub inny kraj, Prezydent mówił na temat tego kraju. Mimo tego, że opowiadał bardzo ciekawe rzeczy w pewien sposób odskakując od tematu, zawsze potrafił wrócić do punktu wyjścia.
Prezydent zyskiwał przy bliższym poznaniu. Nie był taki, jak go przedstawiały media. Myślę, że Lecha Kaczyńskiego zapamiętamy przede wszystkim jako człowieka honorowego, który w szczególny sposób stał na czele suwerenności i bezpieczeństwa narodu, ale przede wszystkim jako człowieka, który, mimo że był prezydentem, do końca życia pozostawał skromny i nie epatował swoją funkcją.
Z Prezydentem współpracowało mi się bardzo dobrze. To były najlepsze lata w moim życiu. Jedno jest pewne, taka wspaniała rzecz nigdy się już więcej nie powtórzy.

Niestety, śp. Prezydent był brutalnie atakowany zarówno przez swoich politycznych przeciwników, jak i przez media głównego nurtu. Czy to wszystko nie wpisywało się w budowanie przemysłu pogardy wobec Prezydenta za życia? Z czego, Pana zdaniem, mogła wynikać ta niechęć do osoby Lecha Kaczyńskiego w okresie, gdy pełnił on urząd głowy państwa?

Brutalne ataki na Prezydenta miały miejsce w okresie prezydentury, ale mają też miejsce po jego śmierci. Niechęć do osoby Prezydenta mogła wynikać z tego, że on i jego środowisko polityczne przeciwstawiało się temu, co robiły po 1989 roku kolejne rządy. Po upadku PRL nie zdołaliśmy na przykład przeprowadzić lustracji i dekomunizacji. Byli komunistyczni konfidenci i ludzie powiązani z dawnym systemem nie zostali nigdy za swoje przewinienia rozliczeni.
Rząd PiS chciał też zreformować wymiar sprawiedliwości, tak, by sędziowie i prokuratorzy byli poddawani większej kontroli i weryfikacji pod kątem efektów swojej pracy. Wreszcie rządy PiS starały się zwalczać korupcję w polskim życiu publicznym, co spowodowało sprzeciw i popłoch wśród wielu grup społecznych. Partia braci Kaczyńskich naraziła się w wielu sprawach postkomunistycznemu establishmentowi, dlatego też znalazła się pod obstrzałem.
Obraz nieżyjącego Prezydenta przez liberalne w większości media był konsekwentnie zakłamywany. Jednak wierzę, że prawda się prędzej czy później obroni. Musimy kultywować to, co robił Prezydent i odkłamywać jednocześnie to, co było na jego temat nieprawdą.

W jakich okolicznościach zastała Pana wiadomość o katastrofie w Smoleńsku? Jak Pan zapamiętał tamten dzień?

Ta informacja zastała mnie przy śniadaniu. Na pasku w TVN24 wyświetliła się informacja, że samolot z Prezydentem RP na pokładzie ma problemy z podejściem do lądowania. Wkrótce potem podano informację, że samolot się rozbił i nikt nie przeżył. Opanował mnie smutek i niedowierzanie. Jak samolot z Prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie mógł tak po prostu spaść? Potem huk telefonów do mnie: „Słyszałeś, co się stało? Prezydent nie żyje”. W tych dniach odciąłem się od znajomych i przyjaciół.

Jaki wpływ miała katastrofa smoleńska na Pańską działalność polityczną?

Po katastrofie smoleńskiej jeszcze bardziej zaangażowałem się politycznie. Postanowiłem promować wartości, które reprezentował zmarły Prezydent. Wstąpiłem do Forum Młodych PiS, jestem też sympatykiem Ruchu Społecznego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i asystentem społecznym poseł Jolanty Szczypińskiej. Musimy ratować to dziedzictwo ideowe, które pozostawił nam po sobie Prezydent Lech Kaczyński.

Czy Lech Kaczyński ma szansę stać się politykiem znanym i docenianym również poza granicami naszego kraju? W Gruzji już stawiają jego pomniki. Słyszałem, że ma Pan w tamtym kraju znajomych. Jak jest tam postrzegany były polski Prezydent?

Wbrew temu, co się w okresie jego prezydentury w Polsce mówiło, Lech Kaczyński nie był traktowany przez zagranicznych polityków niepoważnie. Ideowo prezentował wartości konserwatywne, sprzeciwiał się aborcji, eutanazji, legalizacji związków partnerskich i deklarował przywiązanie do wartości chrześcijańskich. To nie zawsze spotykało się z aprobatą w Europie Zachodniej, która – jak wiemy – w większości jest liberalno – lewicowa. Był jednak szanowany za to, że bronił interesów swojego kraju. Nie był politykiem uległym wobec nikogo, nie próbował schlebiać zachodnim mocarstwom. Zawsze miał na uwadze interes swojego państwa i twardo go bronił, kiedy zachodziła taka potrzeba.
Miał dużą wiedzę o historii wielu krajów, czym w prywatnych rozmowach zyskiwał u zagranicznych polityków. Co do wątku Gruzji, to region ten jest mojemu sercu niezwykle bliski, gdyż mam tam wielu znajomych. W Gruzji polski Prezydent to bohater narodowy.

W jaki sposób można obecnie kontynuować dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego?

Przede wszystkim warto przypominać, co przyświecało myśli politycznej Lecha Kaczyńskiego. Śp. Prezydent był wielkim patriotą. Marzył o silnej Polsce, liczącej się w Europie i na świecie. Prowadził politykę przypominania o wielkich postaciach najnowszej historii Polski, starał się promować polską historię i tradycję. Ja kultywuję jego pamięć poprzez spotkania z ludźmi, rozmowy o jego koncepcjach politycznych, zachęcanie do tego, co robił Prezydent. Prowadzę wykłady na temat prezydentury Lecha Kaczyńskiego podczas moich pobytów w Warszawie.

Dziękuję Panu serdecznie za rozmowę.

 

Udostępnij