„Silę się na wiersz, a ten nie przychodzi” – z pewnym zawodem a może w poczuciu „wszechobecnej pustki” twórczej stwierdza Grzegorz J. Męciński w wierszu To co nie powstanie we mnie. Dwudziestoletnia przerwa między poprzednim zbiorkiem Szorstka modlitwa a nowym, tegorocznym Ciszą spleciony zdawałaby się to potwierdzać, sankcjonować. Jednak jest to 20 lat bez indywidualnej publikacji, własnego tomiku, bowiem publikacji w almanachach, wydawnictwach zbiorowych czy różnych wierszy konkursowych poecie „przydarzyło się” niemało.

Ryszard Mścisz (z lewej) i Grzegorz Męciński w stalowowolskiej MBP – fot. Piotr Jackowski

            Życie ma swoje prawa i nie zawsze ów twórczy rejestr może dominować, zawłaszczyć dla siebie jakieś szczególne przywileje. Ono (niczym historia) „toczy się dalej/ jak rzeka/ co nie zna odpoczynku” (wiersz Rok za rokiem). Pozytywnym aspektem takiej sytuacji jest to, że wraz z wyczekiwaniem rośnie zainteresowanie, a wydany tomik cieszy się jeszcze większym „wzięciem”, prowokuje do zestawień z książkami powstałymi dużo wcześniej, gdy autor był znacznie młodszy. „Poezja to piękna kobieta/ która prowadzi cię tam, gdzie nie wiedziałeś,/ że możesz iść” – może to porównanie z wiersza Poezja to… jest metaforą poezji jako poszukiwania piękna, którego czasem trzeba szukać dłużej, które obiera zaskakujące kierunki i wiedzie ku nowym miejscom, doznaniom. A może to bardziej dosłownie rozumiana piękna kobieta, która zawłaszcza prawa kosztem tej lirycznej „pięknej”, utkanej z wyobraźni i marzeń?

            Tytułowy wiersz ze zbiorku Ciszą spleciony, dedykowany patronowi większości stalowowolskich poetów w ich twórczych początkach – Zbigniewowi Januszowi, akcentuje różne wymiary i podszepty ciszy. Na początku twórca oddaje pokłon zmarłemu niedawno twórcy, który ostatnie lata spędził poza granicami Polski, zrywając ze swoim dawnym środowiskiem literackim i niejako żyjąc nowym życiem. „Poeta ciszą spleciony, w świetle wieczności/ jego słowa, jak ptaki na niebie, ulotne w bezkresie” – takie wprowadzenie do wyartykułowania „cichej obecności” dawnego mistrza, służy wprowadzeniu kontrastu, określenia oksymoronicznej natury twórczej ciszy, która jest tak wymowna, tyle potrafi przekazać. Wszak „Kartki spisane duszą, piórem myśli związane,/ Zostały w naszych sercach, w pamięci utkane.// Płomienie jego wierszy, choć zgasły, wciąż płoną”. Czytelnicy, podopieczni, adepci słowa wciąż są wierni jego twórczości i sami podążają drogą, którą on wskazał, ustawił na niej drogowskazy.

            Ten twórczy imperatyw wybrzmiewa w wielu wierszach, kryjąc w sobie jednak całą gamę odczuć, zawahań, zwątpień, wzlotów, zagubienia i powrotów. Bo jakże często „proza życia miesza się z poezją/ w zaułkach codzienności” (wiersz Poezja i proza), twórcza wena chadza swoimi krętymi ścieżkami. Grzegorzowi Męcińskiemu towarzyszą refleksje egzystencjalne, myśli, które oddają stany duszy, mierzą się z wewnętrzną mocą i słabością, miłosne wzloty i upadki, chwile patriotycznego uniesienia, nostalgii i peregrynacje pamięci, ślady wrastania w miejsca, z którymi związało go życie (mamy tu wiersze Nisko – moje miasto młodości i Miasto z żelaza i stali).

            Miłosne uniesienia buduje poeta z pięknych metaforycznych obrazów, porywów serca i gry emocji, czasami pojawia się tu pewna doza samokrytycyzmu. Wiersz W jej spojrzeniu obfituje w subtelne opisy, przynosi wyidealizowany obraz ukochanej „o urodzie niezwykłej,/ jak anioł zstępujący z nieba,/ o szmaragdowych oczach błyszczących” – owa „Pani” jest niczym „kwiat w ogrodzie,/ rozkwita w blasku księżycowego światła”. Podmiot mówiący wiersza pozostaje pod jej nieprzepartym urokiem, w pełni się jej oddaje: „W niej topię się jak w oceanie namiętności”. W wierszu W miłości siła poeta akcentuje fenomen miłości, pewną tajemnicą, która się z nią łączy: „W miłości tajemnice skryte,/ gdy serca ze sobą splecione”. Podobnie jak cisza, miłość także może być „spleciona”, powikłana, nieść z sobą odczucia sprzeczne, tajemne, ambiwalentne. W wierszu Miłości pusta skorupa wszak poeta konstatuje (zapewne na bazie swoich doświadczeń), że „miłość/ potrafi być cierpieniem/ szamotaniną uczuć/ mętlikiem myśli”.

            Grzegorz Męciński oddaje w swojej poezji uczucia patriotyczne, jak w wierszu Pomnik rzezi, poświęconym pomnikowi rzezi wołyńskiej w Domostawie, czy religijne – w wierszu Idę z nadzieją w świt Zmartwychwstania. Potrafi dokonywać swoistej wiwisekcji, autoanalizy uczuciowej, czego wyrazem są wiersze Płomień, Lecę bo chcę czy Wyraz wdzięczności, łącząc to często z przywiązaniem do życia, radością z przeżywanych chwil. Czasami idzie tropem wspomnień, pamięci o latach minionych – jak w wierszu Fotografie sprzed lat. Bywa, że poddaje się zadumie pod wpływem natury. Taki charakter ma utwór Ciepłe wiosenne popołudnie, jeszcze bardziej zaś Las z mgły mojej pamięci, bo – jak deklaruje: „Kocham spać pod szumiącym igliwiem/ co kołysze do snu lepiej niż niejedna kołysanka”.

            Zaraza, cierpienie, śmierć stają się także atrybutami życia, budulcem ludzkich doświadczeń i konstrukcji osobowej. „Blizny zostają, ale stają się częścią,/ kawałkiem opowieści, fragmentem nas samych” (wiersz Rzecz o leczeniu ran), śmierć zaś „jest nam pisana od narodzin,/ jest naturalną koleją rzeczy (…) jest bramą do lepszego świata” (O śmierci). Eschatologiczne przesłanie, płynące z ostatnich słów w cytacie, zyskuje szczególny wyraz w wierszu 12 poetów, w którym mowa o spotkaniu twórczych, poetyckich dusz w zaświatach – „pośród słów, które nie gasną,/ w miejscu, gdzie poezja/ jest wiecznym życiem”.

            Warto zwrócić uwagę na artystyczny urok i symboliczną głębię obrazów, ilustracji Mirosława Iskry, które zarówno ogólne przesłanie zbiorku – na okładce – jak też istotę wielu wierszy z tomiku oddają. Można powiedzieć, że ich natura jest dwojaka: potrafią korespondować z twórczymi przesłaniami wierszy, ale także zachowują swoją odrębność, żyją własnym artystycznym życiem. Zredagowany przez Kazimierza Lindę tomik dzięki nim zyskuje dodatkowy atut, zarazem przyciąga i uwodzi wyobraźnię.

            Tytułowa cisza powraca w wielu wierszach tomiku, niejako go oplata, potrafi dominować, jak w utworze Cisza przysłania wszystko. Wszakże w owej ciszy dojrzewa mądrość, umiejętność zgłębiania siebie, swojego wnętrza i… poezja. Bywa ona kresem wszystkiego, ale także koniecznym wyciszeniem, ucieczką od natłoku rzeczy, hałaśliwego w swej naturze, mknącego na oślep świata. Cisza bywa twórcza, potrafi splatać, oplatać myśli i słowa, czynić je odświętnymi, nadawać im lirycznej głębi. Na taką obszerniejszą wiązankę twórczych natchnień kazał nam czekać Grzegorz J. Męciński dwadzieścia lat i w jakiś sposób zaintrygował czytelników, sprowokował do szukania ukrytej tajemnicy owej twórczej ascezy. Wydaje się jednak, że kolejny jego zbiorek narodzi się teraz znacznie szybciej, że najdalej za kilka lat – jak pisze w „Stachurowym” wierszu O niebieskiej tancbudzie – ze swymi wierszami powędruje „Tam, gdzie sny mieszają się z rzeczywistością,/ gdzie poezja staje się najprawdziwszym życiem”.

RYSZARD MŚCISZ

___________________________

Grzegorz J. Męciński, „Ciszą spleciony”, Stalowa Wola 2025.