Z wojennych wspomnień Kazimierza Jackowskiego

Okupant niemiecki nakładał na ludność obowiązek pracy na rzecz Niemiec. Były to tak zwane szarwarki. Ten obowiązek w Rozwadowie realizowali głównie rzemieślnicy, ponieważ osoby pracujące w zakładach pracy (Huta, Elektrownia, kolej) były od tego zwolnione.

Ponieważ mój ojciec – krawiec – zarabiał szyciem na chleb, do tych robót, bardzo ciężkich, szedłem jako kilkunastoletni chłopiec razem z moją mamusią, by jej pomóc. Udawałem się na nie kosztem zajęć w szkole. Chodziliśmy najczęściej na dworzec kolejowy do rozładunku wagonów z węglem. Wagony te, w zależności od wielkości, zawierały w sobie 25, 40, a nawet 60 ton. Zawsze drżałem, aby nam się dostał wagon z najmniejszym tonażem i w dogodnych warunkach. Bo jak wagon był podstawiony już przed rozpoczętą hałdą, węgiel trzeba było podrzucać bardzo wysoko. Po opróżnieniu wagon trzeba było wymieść i wyczyścić.
W ramach szarwarku kopałem z innymi dół pod basen przeciwpożarowy. Roboty prowadzone były na rogu Rynku, przy drodze prowadzącej do stacji kolejowej. Podejmując tę inwestycję, Niemcy liczyli, że wody gruntowe wypełnią basen. Tak się jednak nie stało i dół trzeba było zasypać. Do tych ciężkich prac szliśmy o kromce postnego, wydzielonego chleba i czarnej, zbożowej kawie z sacharyną.
Nie ominął nas również szarwark przy wykonywaniu ogrodzenia dla planowanej przez Niemców budowy obozu. Nie jest mi wiadomym, dla kogo ten obóz miał być przeznaczony. Było to w roku 1942.
Obszar, na którym rozpoczęto te przygotowania, ciągnął się w większości na polach uprawnych, częściowo zalesionych młodymi brzozami, między Rozwadowem a Pławem, po prawej stronie szosy w kierunku torów kolejowych. Teren ten mieszkańcy Pława nazywali „Zakrusynie”. Rozmawiając z byłym mieszkańcem Pława, Stanisławem Stecem, dowiedziałem się od niego, że budowa ta obejmowała między innymi teren uprawny, którego właścicielami byli jego rodzice (ojciec Antoni).
Te początkowe prace, które wykonywała okoliczna ludność w ramach szarwarków, to wykopywanie dołów pod słupy ogrodzeniowe. Słupy te oplatane były następnie gęsto drutem kolczastym, który stanowił ogrodzenie terenu. Prace wykonywaliśmy pod nadzorem wojsk niemieckich. Jak zauważyłem, większość pracujących stanowili młodzi chłopcy w wieku około 18 lat. U wielu z nich nie zauważyłem nawet zarostu. Ponieważ w tym okresie były dni upalne, żołnierze niemieccy rozbierali się do koszul, a karabiny ustawiali w kozły. Taki stan robót zapamiętałem.
Tymczasem sytuacja na froncie wschodnim zmieniła się na niekorzyść wojsk niemieckich. Przegrana wielka bitwa pod Stalingradem w lutym 1943 roku zmusiła Niemców do odwrotu. W tej sytuacji Niemcy zaniechali dalszej budowy obozu. Dokonano rozbiórki zapoczątkowanych prac. Nie widziałem tego.

KAZIMIERZ JACKOWSKI

Zdjęcia: Piotr Jackowski

– W tym miejscu rozładowywaliśmy wagony z węglem – wspomina Kazimierz Jackowski

Dzisiejszy widok terenu, na którym Niemcy budowali obóz

Udostępnij