Felieton niepokorny

Z HISTORYI CYKORYI

czyli... o przemyśle i handlu na przestrzeni dwóch stuleci w Polsce

Mamy początek 2015 roku. Od 1989 roku świętujemy wiele rocznic, w tym rocznicę kolejnego odzyskania niepodległości i powstania III Rzeczypospolitej. Świętowanie bywa widoczne szczególnie w okienku telewizyjnym, z którego dowiadujemy się, jak nam jest dobrze. Naród jednak, malkontent, nie potrafi się cieszyć. Bo jak tu się cieszyć, kiedy bezrobocie nęka i brak środków do życia. Polikwidowano nam stocznie, huty, wiele zakładów poszło w obce ręce, wyprowadzając zyski za granicę. Młodzież wyjeżdża za chlebem do innych krajów.

Włączam telewizor, by się trochę pocieszyć. Nic z tego. Tym razem nie ma świętowania. Są za to protesty górnicze w obronie kopalń i swoich miejsc pracy.
By się nie załamać, wyłączam telewizor i zanurzam się w przeszłość, czytając ciekawą lekturę. Jest to artykuł w „Tygodniku Ilustrowanym” z 16 maja 1908 roku, zatytułowany „Z przemysłu i handlu. Felieton ilustrowany. Bohmowska cykorya”. Zacytujmy urywki felietonu.

Po długich i krwawych wojnach napoleońskich, prowadzonych na całym niemal obszarze Europy, a zakończonych klęską „małego kaprala” pod Waterloo, nastał wreszcie tyle pożądany przez wszystkie ludy pokój. I w kraju naszym, który tak czynny brał udział w wojennych przedsięwzięciach bohatera z pod Austerlitz, nauka, oświata, przemysł i handel, korzystając z nastania pokoju, tak niezbędnego dla kulturalnego życia narodów, zaczęły normalnie rozwijać się.
Po wskrzeszeniu w 1815 roku przez cesarza Aleksandra I na kongresie wiedeńskim Królestwa Polskiego, nowo ustanowiony rząd Królestwa z chwalebną nader energią zwrócił baczną uwagę przedewszystkiem na rozwój przemysłu krajowego, tak po macoszemu dotychczas u nas w Polsce traktowanego, i bądź sam zakładał różnego rodzaju zakłady przemysłowe, bądź czynnie popierał usiłowania w tym kierunku pojedynczych jednostek. Całym szeregiem ustaw, zarządzeń, wreszcie ulg, okazywanych przedsiębiorstwom przemysłowym, niemało przyczynił się ówczesny rząd Królestwa Polskiego do rozwoju przemysłu u nas.
Dzięki tej opiece rządowej i sprzyjającym naonczas warunkom ekonomicznym coraz więcej powstawało różnego rodzaju fabryk. Do liczby jednych z najpierwszych, jakie powstały u nas w tym właśnie okresie odrodzenia się przemysłu krajowego, należy znana parowa fabryka cykoryi p.f. Ferd. Bohm  i S-ka we Włocławku.
Cykorya, do owego czasu mało znana w Polsce, w miarę jak zwyczaj spożywania kawy zaczął się u nas rozpowszechniać, stawała się powoli jednym z niezbędnych produktów gospodarstwa domowego. Wyżej wspomniana fabryka cykoryi p.f. Ferd. Bohm i S-ka, była założona w 1816 roku w samym sercu bogatej ziemi kujawskiej, w starożytnym, a dziś zaszczytnie znanym pod względem przemysłowym i handlowym grodzie Władysławowskim.

Czytam z niedowierzaniem. Aby się upewnić czy to wszystko prawda, sięgam po Encyklopedię Powszechną PWN (Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1996, wydanie pierwsze). Pod hasłem Królestwo Polskie czytam:

Utworzone 1815 r. decyzją kongresu wiedeńskiego z ziem Księstwa Warszawskiego, bez Poznańskiego, Bydgoskiego i Krakowa. (...) jego ustrój określała Konstytucja Królestwa Polskiego. Było monarchią połączoną unią personalną z Rosją, z carem, jako królem, pozbawione możliwości prowadzenia odrębnej polityki zagranicznej, miało polski sejm, rząd i wojsko. Na czele armii stanął w.ks. Konstanty, który do 1830 miał dominujący wpływ na rządy.
Tempo gospodarcze rozwoju Królestwa Polskiego było szybkie: podstawy rozwoju przemysłu stworzyła protekcjonistyczna i interwencyjna polityka rządu KP 1815-30 – założenie 1828 Banku Polskiego, powstanie łódzkiego okręgu przemysłu włókienniczego, rozwój górnictwa i hutnictwa w Zagłębiu Staropol.

Przecieram oczy ze zdumienia. W takich uwarunkowaniach rozwój przemysłu i handlu? W namiastce Polski?

W 1830 wybuchło powstanie listopadowe, po jego klęsce Królestwo Polskie utraciło charakter odrębnego państwa i odtąd miało stanowić integralną część imperium Ros. Po powstaniu styczniowym ostatecznie zlikwidowano odrębność Królestwa Polskiego, zastępując nazwę KP określeniem Kraj Przywiślański.
Szybki rozwój kapitalizmu w KP nastąpił po zlikwidowaniu 1851 granicy celnej z pozostałymi obszarami cesarstwa rosyjskiego. Kolejnym bodźcem rozwoju przemysłu było rozszerzenie rynku wewnętrznego po reformie uwłaszczeniowej (2 II 1864), która nadała chłopom ziemię na własność, pozostawiając dominującą pozycję wielkiej własności.

Przyswoiwszy sobie trochę encyklopedycznej wiedzy powracam do studiowania felietonu p.t. „Historya cykoryi” z 1908 r., pisanego w stulecie założenia fabryki Bohma.

Ś.p. Ferdynand Bohm, założyciel tej fabryki, jakkolwiek Niemiec z pochodzenia, wkrótce polubił nasz kraj i lud, wśród którego zamieszkał i użytecznie a uczciwie pracował, to też potomkowie jego, a dzisiejsi właściciele firmy, są najlepszymi obywatelami kraju naszego, pragnącymi nie tylko swoich własnych korzyści, ale również usilnie dbającymi o dobrobyt swoich licznych robotników, oficyalistów i ich rodzin.
Nie tylko jednak dobrobyt materialny swoich robotników leży na sercu właścicieli Bohmowskiej fabryki, bo i do sprawy oświaty ludu pragną oni przyłożyć cegiełkę swoją. A więc poza całym szeregiem takich instytucyi jak: kasa zapomóg dla chorych robotników i ich rodzin, kasa wdów i sierot po robotnikach, założona i utrzymywana z funduszów właścicieli firmy, piekarnia własna, która po cenie niższej kosztu sprzedaje robotnikom chleb (dziennie sprzedaż 300 bochenków), fabryka Bohmowska utrzymuje przy fabryce własnym kosztem szkołę elementarną dla dzieci swoich robotników. Do szkółki tej uczęszcza przecięciowo od 60-70 dzieci obojej płci, korzystających z bezpłatnej nauki, oprócz tego właściciele firmy utrzymują stypendystów w miejscowych szkołach z pośród dzieci swych robotników i oficyalistów.
Fabryka Ferdynanda Bohma założona, jak już wyżej wspomnieliśmy, w 1816 roku, z początku na małą skalę, z biegiem lat rozwijała się, wprowadzała coraz to nowe ulepszenia, tak w samej fabrykacyi, jak również pod względem urządzeń fabrycznych i dziś nie tylko jest najstarszą, ale i największą fabryką cykoryi u nas w kraju. Posiada własne plantacje w Brześciu Kujawskim, które dostarczają jej od 10-12 tysięcy pudów suchego korzenia, suszarnię również w Brześciu Kujawskim, a przy fabryce we Włocławku znajdują się własne warsztaty: bednarskie, stolarskie i ślusarskie oraz drukarnia.
Robotników zatrudnia fabryka 170, w tej liczbie około 60 kobiet. Przerabia rocznie około 6 i pół miliona funtów suszonego korzenia i taką jest mniej więcej wytwórczość fabryki przy rocznym obrocie pół miliona rubli.
Sympatyczna, pełna wyrazu i dobroci twarz dyrektora ożywia się niezwykle, gdy mówi o fabryce, nabiera ona wyrazu zadowolenia i dumy. I nic dziwnego w tem: dyrektor Krupiński rzeczywiście dumnym być może: stuletnia niemal fabryka Bohmowska pod jego zarządem kwitnie. A liczni robotnicy, z których przeważna liczba od lat 20 i więcej pracują w fabryce Bohmowskiej, kochają i szanują swego zwierzchnika. Wreszcie nie można pominąć tego, że i pod względem hygenicznym i pomocy lekarskiej fabryka Bohmowska stoi na odpowiednim jej znaczeniu stopniu. Znany powszechnie i ceniony lekarz miejscowy, dr M. Gruell i felczer p. Turolski, niosą stałą pomoc w razie choroby robotnikom i ich rodzinom, a miejscowa apteka wydaje im lekarstwa, nie potrzebujemy chyba dodawać, że tak jedną, jak i drugą otrzymują robotnicy i ich rodziny zupełnie bezpłatnie. Gdy na koniec wspomnimy o własnym oddziale miejscowej straży ogniowej, jaki fabryka posiada, to zdaje się nam, że wyczerpiemy w ogólnych oczywiście zarysach opis tej najstarszej i największej u nas w kraju fabryki cykoryi, tak zasłużonej przemysłowi krajowemu.

St. C.

Zakończywszy studiowanie felietonu, przywołuję wspomnienia z wystawy w Stalowej Woli „COP dla przyszłości”. Oglądam także nadawany w Telewizji Miejskiej film, nagrany w 30-tą rocznicę budowy Zakładów Południowych w Stalowej Woli. Tego kawałka historii nie trzeba przypominać. Znamy go chyba wszyscy. Także budowy stoczni na Pomorzu.
To myśl i działanie jednego człowieka – Eugeniusza Kwiatkowskiego od 1938 roku dawały pracę i nadzieję tysiącom ludzi z terenów biednych, szczególnie Pomorza i Polski południowej. I tak jak we wspomnianej fabryce Bohmowskiej, Zakłady Południowe dawały ludziom nie tylko pracę i zarobek, ale poprzez działalność pomocniczą także mieszkania, opiekę medyczną, wypoczynek – czyli godne życie.
Włączam telewizor. W okienku telewizyjnym temat 25-lecia odzyskania wolności przyćmiły inne tematy. Nie tak dawno temu usłyszałem piosenkę (nie pamiętam, kto ją śpiewał): „...to nie tak miało być, łatwiej nam się miało żyć”.
Ostatnie programy zdominowały protesty, dotyczące naprawy służby zdrowia, protesty górników na Śląsku w obronie kopalń przewidzianych do likwidacji, a tym samym w obronie tysięcy miejsc pracy. O swoje prawa upomina się także Poczta Polska, rolnicy oraz wiele innych gałęzi naszej gospodarki. Nasuwa się pytanie: jak to możliwe, że pod zaborami mógł rozwijać się przemysł i handel oraz rynek wewnętrzny, a dzisiaj, w wolnej Polsce, likwidujemy wiele dziedzin naszej gospodarki, pozbawiając następne pokolenia możliwości życia i pracy w wolnej Ojczyźnie.
W okienku telewizyjnym trafiam na wywiad z prezesem Najwyższej Izby Kontroli – Kwiatkowskim. Mówi o przeprowadzonym audycie we wszystkich dziedzinach naszej gospodarki w całej Polsce, m.in. w gospodarce komunalnej, służbie zdrowia, górnictwie. To nie górnicy generują straty. Czyni to cała machina urzędnicza, wydając miliony na cele niezwiązane z górnictwem. Podaje przykład: jedna z kopalń obchodziła niedawno którąś rocznicę powstania. Z tej okazji zamówiono w Szwajcarii 60 drogich zegarków, by wyróżnić najbardziej zasłużonych. Zegarków zasłużonym nie wręczono podczas uroczystości. Nie dotarły na czas.

Przybliżając historię Bohmowskiej fabryki cykoryi z czasów Królestwa Polskiego i czasów późniejszych oraz historię rozwoju przemysłu i handlu na przestrzeni dwóch wieków miejmy nadzieję, że posłuży ona za wzór tym, którzy organizują nasze życie gospodarcze i społeczne w wolnej Ojczyźnie. Tym zaś, którzy podsłuchują naszych wybrańców w kawiarni „Sowa i przyjaciele”, doradźmy, by zamiast ich podsłuchiwać, wsypali każdemu do drogich dań szczyptę cykoryi. Nie zaszkodzi, jest zdrowa. A jaki pozytywny skutek z tego będzie! Skorzysta na tym naród.

Słownik j. polskiego, zwroty: „gorzkie jak cykoria”, „mieć cykorię”, „kręcić cykorię” – odczuwać strach, bać się, tchórzyć.

KAZIMIERZ JACKOWSKI

Cykoria – fot. Wikipedia

Udostępnij