Zupełnie normalne jest to, że odczuwamy złość. Jednak nie powinniśmy dopuścić do tego, aby przerodziła się ona w agresję. Dlatego musimy dopasować do siebie metody, które pozwolą nam opanować tą emocję.

Jednym ze sposobów jest dziesięć głębokich oddechów. Wtedy doskonale się rozluźniamy w przypadku zaistnienia sytuacji, która wyprowadziła nas z równowagi. Kolejną metodą może być liczenie do dziesięciu lub od dziesięciu. W razie niecałkowitego wyciszenia się liczmy do dwudziestu.

Trzeci wariant to przeniesienie się myślami do naszego ulubionego miejsca, które jest dla nas oazą spokoju i daje nam wytchnienie. Wyobrażamy sobie je bardzo dokładnie oraz próbujemy odtworzyć, np. ciepło czy przyjemne zapachy związane z tym miejscem. Jeżeli nie potrafimy wyobrazić sobie tego miejsca (ponieważ jesteśmy zbyt zdenerwowani), to możemy sięgnąć po zdjęcia.

Następną metodą jest wysiłek fizyczny. Jeżeli mamy dostęp do worka bokserskiego, to uderzamy w niego dopóki nie przejdzie nam złość. Możemy również uderzać w poduszkę. Dobrze jest też iść na biegi, rower albo na długi spacer. Zaleca się do tego miejsca z dala od miejskiego hałasu. Może to być pobliski las lub jezioro. Zdarza się nieraz odwrotnie, że potrzebujemy iść między ludzi, np. na siłownię, basen, taniec lub aerobik.

Małe rzeczy też są w stanie nas wyciszyć. Kiedy ktoś lub coś nas zezłości, to spójrzmy na słońce czy zielone drzewa. Albo na swoje ulubione zwierzątko.

Dobry film czy książka też może nas uspokoić. W razie zdenerwowania starajmy się, aby to była komedia. Nie musimy oglądać filmu w samotności. Jak tego chcemy, to zaprośmy znajomych do domu. Albo wybierzmy się wspólnie do kina.

Niektórzy mogą wybrać się na zakupy. Tam poszukać prezentu dla siebie samego. Można też rozejrzeć się za prezentem dla osoby, którą kochamy (może być to, np. rodzic, współmałżonek czy dziecko).

Kiedy się zezłościmy i nie możemy się uspokoić, to nieraz nie wystarczy tylko powtarzać sobie „inni mają gorzej”. Wybierzmy się do domu dziecka czy hospicjum. Spytajmy – jak możemy pomóc? Przestańmy patrzeć tylko na swój „czubek nosa”. A może poszukajmy w swojej najbliższej rodzinie. Czy mama albo tata nie potrzebują naszej pomocy. Jeżeli mamy dzieci, to też zawsze jest przy nich sporo pracy. Chociażby pomoc w lekcjach.

Warto też sięgnąć po muzykę relaksacyjną lub taką, której lubimy słuchać. Wiemy też, że nas odpręża.

Dobrze uspakaja również to, co nas interesuje lub po prostu jest naszym hobby. Dla jednych ludzi będzie to malowanie obrazów, z kolei dla innych – pieczenie ciast. Chodzi o to, aby znaleźć sobie zajęcie i zająć czymś naszą „głowę”. Jednak musi być to konstruktywna aktywność, np. sprzątanie domu. A przynajmniej taka, która by nam nie zaszkodziła. Niektórzy błędnie uważają, że palenie papierosów, alkohol czy narkotyki uspokajają. Używki nie wyciszają tylko uzależniają. Problem który się ma – wcale nie znika, a po odzyskaniu świadomości pojawia się jeszcze ból głowy, spowolnienie czy otępienie. Im więcej korzysta się ze środków uzależniających, tym bardziej nasz stan zdrowia się pogarsza.

Można też spróbować pracy z psychologiem, który ma doświadczenie w walce ze złością. Zażywanie leków psychotropowych jest ostatecznością. Przepisuje je lekarz psychiatra, jeżeli zbyt często nasza złość przechodzi w agresję. Wtedy najczęściej robimy krzywdę innym lub sobie samemu.

Zdarza się, że nic nas nie może uspokoić. Czujemy ciągły niepokój i nie możemy znaleźć sobie miejsca. Wtedy weźmy w rękę różaniec i odmówmy przynajmniej jego dziesiątek. Często pojawiają się wtedy opory, ale walczmy z nimi. Te tysiąc powodów, żeby nie odmawiać różańca, podsuwa nam zły duch. Próbuje nas odciągnąć. Dlatego walczmy z nim. Różaniec ma moc egzorcyzmu i pomaga łatwiej znieść trudy dnia codziennego.

Jest wiele sposobów, aby poradzić sobie ze swoją złością. To wbrew pozorom nic trudnego – tylko trzeba tego chcieć. Nawet jest powiedzenie: „dla chcącego – nic trudnego. I tego właśnie należy się trzymać. Nie wolno z góry zakładać, że się nam nie uda. Pamiętajmy, że każdemu działaniu musi towarzyszyć pozytywne myślenie. A optymistę rzadziej można wyprowadzić z równowagi.

NATALIA ŻURECKA-GIL

Udostępnij