Od zapustów do Wielkanocnego Poniedziałku

Obrzędowość wielkanocna w regionie nadsańskim jest bardzo bogata. Wiele dawnych zwyczajów miało związek z obserwowaniem przyrody budzącej się do życia. Korzenie niektórych tkwiły jeszcze w praktykach przedchrześcijańskich.

Okres Wielkiego Postu poprzedzały zapusty. W ten dzień dużo jedzono i bawiono się. Do zapustnych potraw z naszego regionu zaliczyć można: pierogi z kaszą tatarczaną i kapustą, kiełbasę oraz jajka. Od początków XX w. rozwinął się także zwyczaj smażenia pączków i racuchów. W zapust po wsi chodzili przebierańcy. W Charzewicach przebierano się za tzw. „grochowiaka”. Ubrany był w portki, przepasany wiązką słomy, na nogach miał słomiane łapcie, a na głowie słomkowy kapelusz. Zachodził do domów panien na wydaniu i groził im lagą za to, że jeszcze nie wyszły za mąż.

Środa Popielcowa zaczynała się od posypywania rano w kościołach głów popiołem. W tym dniu jedzono żur z grzybami, ziemniaki, kapustę, potrawy mączne i pito serwatkę. Zachowując wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, wystrzegano się także spożywania tłuszczów zwierzęcych. Kobiety nawet wyparzały garnki, aby pozbyć się śladów tłuszczu.

W Niedzielę Palmową, zwaną kwietną, święcono palmy. Wykonywano je z zeschniętych kiści trzciny wodnej oraz gałęzi wierzb. Natomiast do dekoracji używano bukszpanu, jemioły, kwiatów i kolorowych wstążek. Tutejsze palmy charakteryzowały się rozłożystym wiechciem i były wysokie na ok. 40-60 cm. Starej palmy nie wolno było wyrzucić, należało ją spalić.

W Wielki Czwartek obowiązywał zakaz używania dzwonów w kościele, a ministranci dzwonili podczas Mszy św. drewnianymi kołatkami. Podobnymi kołatkami dzieci wzbudzały we wsi raban. Obijano też płoty drewnianymi pałkami. W Radomyślu młodzież konstruowała taczki zwane „tarapatami”, które – tocząc się – wydawały głośny trzask.

Szczególne znaczenie miał Wielki Piątek. Postu ścisłego przestrzegali wszyscy, nawet dzieci. Można było jeść chleb z olejem i pić wodę, a co słabsi zdrowiem spożywali smażone ziemniaki. Z dniem tym związanych jest wiele zakazów i nakazów. W Charzewicach nie wolno było wypiekać chleba, groziło to długotrwałą posuchą we wsi. Natomiast w Tarnobrzegu kobiety były zobligowane do wypiekania podpłomyków. Wierzono bowiem, że tyle, ile ich wypieką, tyle dusz z czyśćca uratują. Obowiązywał też zakaz wykonywania prac rolniczych, którego złamanie groziło sprowadzeniem zarazy zboża i pomorem bydła. Kobiety nie mogły prać kijanką, bo groziło to piorunami i gradobiciem. Dla podkreślenia żałobnego charakteru Wielkiego Piątku, obowiązywał zakaz przeglądania się w lustrze i czesania się, a lustra odwracano do ściany (Charzewice). Tego dnia przygotowywano też pisanki i święconkę. Pisanki na tych terenach były skromne. Barwiono je na jednolity kolor, używając naturalnych barwników: zielonego (młode źdźbła owsa) i czerwonego (łupiny cebuli).

W Wielką Sobotę gospodynie szykowały obfitą święconkę, w skład której wchodził bochen chleba, placek, jajka (w dużej ilości), ser, osełka masła, kiełbasa i wędzonka, sól, chrzan i baranek upieczony z ciasta. Święcono także butelkę z wodą i popiół z tarniny na znak święcenia wody i ognia. Czasem wkładano do kosza ocet jako symbol cierpienia Chrystusa na krzyżu (Pławo). W Rzeczycy Okrągłej kontynuowano zwyczaj ścigania się gospodarzy z koszem po święceniu do domu. Wierzono, że kto pierwszy wejdzie ze święconym w swoje progi, temu najbardziej obrodzi w polu proso.

Wielkanoc nie była pozbawiona nakazów i zakazów, wywodzących się z czasów przedchrześcijańskich. W niektórych wsiach nadsańskich przed wschodem słońca mężczyźni wychodzili na pola i zapalali „maźnice”, tj. skrzynki po smarze. Ich ogień miał chronić pastuchów przed złymi mocami. Jego widok był sygnałem do wyjścia na rezurekcję, w której uczestniczyła cała wieś. Każdy chciał zobaczyć Grób Chrystusa, strzeżony w niektórych wsiach przez straże grobowe, tzw. „turki”. Po rezurekcji zasiadano do śniadania wielkanocnego i dzielono się jajkiem. Wszelkie odpadki święconego należało spalić w piecu. Natomiast obiad składał się głównie z barszczu, do którego gospodynie kroiły wszystko, co było poświęcone. Nie wolno w ten dzień było sprzątać izby oraz spać po obiedzie, bo groziło to zaplewieniem pól. Wielkanoc była dniem spędzanym w gronie najbliższej rodziny.

W Poniedziałek Wielkanocny oblewano się wodą. Lano zwłaszcza dziewczęta i wrzucano je do rzek. Panowało bowiem przekonanie, że dziewczyna nie oblana w ten dzień zostanie starą panną. Kobiety zamężne zaś, których nie oblano, nie będą miały szczęścia, a ich krowy nie będą dawały mleka. Gospodarze lali gospodynie, aby się groch rodził, dzieci – by rosły, dorosłych – by nie chorowali.

MICHAŁ MAJOWICZ

Przygotowanie pisanek – rys. Marii Kozłowej z Baranowa Sandomierskiego

Udostępnij